Biuro projektowe - industrialny salon z żółtą kanapą
Trochę już minęło od ostatniego posta z serii biuro projektowe - mam rację?
Tym razem zabiorę Cię do industrialnego salonu zlokalizowanego w centrum Wrocławia. Pokażę Ci, jak zmieniały się poszczególne elementy tego wnętrza w miarę postępów w pracy nad projektem.
A uwierz mi, zmian było naprawdę dużo!
SERIĘ BIURO PROJEKTOWE MOŻESZ ZNALEŹĆ TUTAJ.
Wnętrze, które chcę Ci dzisiaj pokazać, to salon z aneksem kuchennym o powierzchni 28,7m2, więc jak na aktualne standardy - całkiem pokaźny ;) Pomieszczenie ma narożne, sięgające podłogi okna oraz trzy wyjścia na otaczający je balkon - to zarówno zaleta (świetne doświetlenie!) jak i utrudnienie - rozmieszczenie wszystkich niezbędnych mebli w takim wnętrzu to spore wyzwanie. Niżej możesz zobaczyć rzut tego pomieszczenia z wymiarami oraz kilka zdjęć ze stanu surowego.
Inwestorami w tym projekcie są Iwo i Paulina - dwójka hiper miłych i kreatywnych ludzi z głowami otwartymi na moje pomysły ;) Jakie były założenia tego projektu?
- styl industrialny, ale nie do przesady
- salon ma być miejscem do spotkań, a więc spory stół do planszówek, duża kanapa i telewizor
- meble lekkie, na nóżkach
- podłoga w jodełkę
- akcent kolorystyczny położony na akcesoria, nie na ściany
- duża kuchnia, by wygodnie mogły w niej gotować dwie osoby
- sporo miejsca na przechowywanie
- barek dla dwóch osób
- kolorystyka - szarości, biele, czerń, duża ilość drewna
- i "odrobina szaleństwa" :)
Pod te wymagania przygotowałam moodboard. Początkowo we wnętrzu miało nie być ostrych, jaskrawych kolorów, ale mimo to, spróbowałam przekonać Iwo i Paulinę do... musztardowej kanapy ;)
Okazało się, że pomysł chwycił! Industrialne elementy - metalowe nogi stołów, cegła, przeszklenia, połączone z dodatkami w żółtym kolorze stworzyły elektryzującą całość, która przekonała klientów. Miałam nadzieję, że mi się uda!
Następnym krokiem (no dobra, w rzeczywistości projekt funkcjonalny jest pierwszy - dopiero później tworzę koncepcję kolorystyczno - stylową. Jednak dla zachowania sensownego toku myśli, przyjmijmy, że tym razem było odwrotnie) było stworzenie dwóch wersji ustawienia mebli. Pierwszym pomysłem było umiejscowienie strefy jadalnianej przy oknie narożnym, a wypoczynkowej - pod ścianą graniczącą z sypialnią. To o tyle fajne rozwiązanie, że duża ilość światła dociera w miejsce, gdzie było ono najbardziej potrzebne - do stołu. Barek miałby być tutaj jedynie niewielkim dodatkiem, do otwartej całkowicie na salon kuchni.
Drugą propozycją było, zasugerowane przez inwestorów, dobudowanie niewysokiej ścianki, rozgraniczającej salon i kuchnię. Część wypoczynkowa przeniosłaby się wtedy w przeszklony narożnik, natomiast stół powędrowałby na lewo od niej. W tym wypadku barek byłby po prostu przedłużeniem blatu roboczego.
Początkowo próbowaliśmy połączyć najlepsze cechy obu projektów i stworzyć rozwiązanie idealne - zostawiliśmy część jadalnianą przy narożnym oknie, ale jednocześnie budując wcześniej wspomnianą ściankę, oraz barek.
Niestety, szybko okazało się że ten pomysł nie wypali - w pomieszczeniu zrobiło się bardzo ciasno i niewygodnie. Przechodząc do stołu należałoby przeciskać się obok sofy i taboretów, w strefie wypoczynkowej też nie zostało zbyt wiele miejsca na komunikację - zostawiliśmy zatem tą łączoną koncepcję i wróciliśmy do drugiej propozycji.
Porównując oba projekty widać, jak zmienia się odbiór pomieszczenia - pierwsze jest przytłaczające, natomiast drugie zapewnia oddech i przestrzeń. Nie było się co dłużej zastanawiać - znaleźliśmy opcję idealną ;) Teraz należało ją tylko dopracować.
Projekt kuchni to było spore wyzwanie. Początkowo chciałam nawiązać do stylu industrialnego - proste fronty lakierowane na mat, "zmęczone" drewno, czarne blaty i ciemny fartuch. Zależało mi, żeby było prosto, surowo i nowocześnie. Płytki heksagonalne pojawiły się kilkukrotnie w inspiracjach, które dostałam w mailu, więc był to dla mnie jasny sygnał, że takie wykończenie przestrzeni między szafkami spodoba się inwestorom.
I tu niestety pojawił się problem - Iwo i Paula kompletnie nie czuli takiej kuchni. Przede wszystkim uznali, ze jest za ciężka i za ciemna. Nie pomogła także zmiana fartucha i blatu na jaśniejszy - jak w widoku poniżej. Tu potrzebna była większa rewolucja.
I jakoś na tym etapie prac pojawiła się idea - a może by tak klasyczne, ramowe fronty? Postanowiliśmy dać temu szansę. Jednocześnie, chcąc odchudzić nieco zabudowę, zrezygnowaliśmy z górnych szafek - i te dwie zmiany okazały się być kluczowe w projekcie kuchni.
Początkowo próbowaliśmy zestawić nowy pomysł z białą ścianą i klasycznymi płytkami. W ten sposób całość była jaśniejsza, a o to najbardziej martwili się inwestorzy. Gdy ta opcja nie bardzo się spodobała, spróbowaliśmy z rozjaśnieniem całej zabudowy i zestawieniem jej ze ścianą pokrytą drewnem, która nawiązywała do strefy salonowej.
Ostatecznie, zgodziliśmy się na nieco ciemniejszą, ale naprawdę świetną w odbiorze zabudowę w graficie, z dodatkiem laminowanego blatu i ściany pokrytej... Czarną farbą tablicową ;) Jest ciemniej, niż było to w poprzednich propozycjach, natomiast efekt finalny, który za moment Ci pokażę, jest dużo lepszy!
Ciekawymi elementami, nad którym również trochę popracowaliśmy była ścianka między pokojem a kuchnią oraz ściana akcentowa nad stołem. W jednym i drugim przypadku przetestowaliśmy kilka rozwiązań, by wreszcie dojść do tego, które idealnie zagrało we wnętrzu.
W przypadku przegrody oddzielającej kuchnie, upierałam się przy industrialnych przeszkleniach, które miały dodać wnętrzu ostatecznego szlifu. Iwo i Paulina, cóż... Mówiąc delikatnie, nie byli do nich przekonani ;) Bali się wizualnego odseparowania tych dwóch pomieszczeń i chcieli zostawić ściankę bez żadnego dodatkowego wykończenia. Na szczęście udało mi się wymyślić oryginalny sposób, który dostał aprobatę inwestorów - kto by pomyślał, że ten problem rozwiąże zwykły sznurek?
Wspomniana przed chwilą ścianka przy stole również była kością niezgody. Ja proponowałam bieloną cegłę - klasykę stylu industrialnego. Klientom nie spodobał się ten pomysł. Próbowaliśmy tapety z wzorem mapy, ale odrzuciliśmy ją, ze względu na to, że zbyt mocno przytłaczała wnętrze.
Ostatecznie zdecydowaliśmy się na... No właśnie, na co? Zobacz sama!
Salon od kuchni oddzielają naciągnięte fragmenty naturalnego sznurka - to prosta i ciekawa dekoracja idealnie wpisująca się w industrialny styl!
Kuchnia ma klasyczną formę, ale została zindustrializowana czarnymi uchwytami, wspornikami, lampami i sprzętami. Stylistykę podbiła także czarna ściana ;)
Wszystkie meble mają lekką formę, a więc pomimo sporej dozy czarnego koloru, całość nie jest przytłaczająca.
Na koniec jeszcze kilka dodatkowych widoków - jest także przedpokój, który jakby nie było - również jest częścią tego pomieszczenia. Zaplanowałam w nim prostą, szarą szafę z miejscem na buty i wieszakami, a także lustro na podkładzie z laminowanej płyty ;)
I co powiesz na taki salon? Jak wyszło?
Jeśli spodobał Ci się ten post, koniecznie zajrzyj do innych wpisów z projektami:
0 komentarze